Jedną z pierwszych rzeczy jaką zauważyłam po przylocie do USA jest to, że wszyscy jeżdżą tutaj nowymi samochodami. Jak to możliwe? Każdego na to stać?
Po drugiej stronie oceanu
Pamiętam dzień, kiedy kolega swoim Peugotem odwoził mnie na lotnisko w Rzeszowie. Zaparkował wciskając się na wąskie miejsce na zatoczonym parkingu. Otaczały nas setki samochodów. Pośród nich urocze Fiaty i trochę większe sedany. Nowe, kilkuletnie i te które były, albo wkrótce stałyby się pełnoletnie. Auta, których pełno na polskich drogach – małe, zwinne, zazwyczaj kilkuletnie. Do tej pory nie zwracałam na to uwagi. Następnym razem rzuciło mi się to w oczy dopiero jak wróciłam do Polski po 3 latach. I tylko dlatego, że na co dzień naoglądałam się minivanów i pickaupów.
Wysiadłam z samolotu po drugiej stronie oceanu. Mój przyszły mąż odebrał mnie z lotniska i wdrapałam się do jego auta, którego nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Samochód wydawał mi się jakiś taki duży. Moja pierwsza rekcja: “Ale autobus! Jak ja będę tym jeździć?” Na desce rozdzielczej mogłabym zmieścić swoją podręczną walizkę. W drodze z lotniska widziałam setki podobnych samochodów, a w zasadzie większych, SUV-ów, pickup-ów, minivan-ów. I wszystkie jakieś takie nowe. Jak to możliwe? Każdego stać tutaj na nowe auto?
Co to znaczy nowy samochód?
Przyjeżdżając z Polski kilka lat temu, termin “nowy samochód” rozumiałam trochę inaczej niż teraz. Nowym autem nazwałabym nie tylko samochód, który dopiero co wyjechał z salonu, ale i taki 4, 5 i 6- letni. Starym nazwałabym te w wieku 10+. Teraz definicja mi się trochę zmieniła. Nowy samochód, to ten, których stoi w salonie, albo ma na liczniku tylko kilka tys. km. 6-letni samochód do takich już nie należy. A przynajmniej tak się uważa tutaj, gdzie teraz mieszkam. Na ulicach widać auta, które wyglądają na nowe – dwuletnie, lub trochę starsze. Ale jak na polskie realia 5 lat temu, tuż po przylocie wszystkie nazwałbym nowymi. Dlatego tak mi to zapadło w pamięć. Nawet studenci wozili się tutaj takimi. Jak? Za co?
Kredyt żyje i ma się świetnie, a szczególnie w Stanach
Prosta odpowiedź – za kredyt i na kredyt. Przeciętny, nowy samochód, prosto z produkcji, kosztuje około $25-30 tys dolarów. To tyle, ile mniej więcej wynoszą roczne zarobki. O tym, ile się zarabia w USA poczytasz tutaj. To tak, jakbyś w Polsce, zarabiając 3 tys zł miesięcznie, kupił nowe auto za około 30 tys złotych. I oczywiście nie za gotówkę, tylko na kredyt, oprocentowany 0, 3, 4, max 5%. Czyli np. kupujesz nową Toyotę Corollę na raty, płacąc przez 6 lat, co miesiąc około 300 zł. Kuszące? Albo 3-letniego SUV-a, w ratach po 270 zł, których tak naprawdę nawet nie poczujesz, bo więcej wydasz na paliwo. Czy zarabiając 3 tys. złotych stać Cię na to? 99% z Was odpowie, że tak. I słusznie. I tak jest w USA. Kredyty są tanie albo bardzo tanie i łatwo dostępne. Przy tym wiele osób nie ma pojęcia o naprawach, warsztatach itd. Wygodniej jest kupić nowe auto, które przez najbliższych kilka lat się nie będzie psuło, niż inwestować w ciągłe naprawy.
Nie wszystko nowe co się świeci
Jest jeszcze jedna strona medalu. Wiele z tych samochód, które widzimy na ulicach, to auta powypadkowe, po stłuczkach. Jeżeli znasz się na samochodach, chociaż trochę lepiej niż ja i jesteś w stanie poświęcić czas, to za kilkanaście tysięcy możesz mieć 5-letni samochód. Jest tutaj mnóstwo osób, które handlują autami po stłuczkach. Jeśli nie było większych szkód w konstrukcji (czy jakkolwiek się to nazywa), to takie auta często są wyklepywane, wymienia się poszczególne części i sprzedaje je za dużo mniejsze pieniądze, niż takie same, bezwypadkowe modele. I z tego co wiem, spoko takich samochodów sprowadzanych jest do innych krajów, w tym do Polski. Z tego co widzę, w takie rzeczy często angażują się imigranci, pośrednicy, przedsiębiorcy.
Stare, ale jare
Jak to mówią, ze skrajności w skrajność. Poza tymi nowymi, zobaczysz też auta stare – zabytkowe modele i po prostu graty na 4 kółkach. Zabytki są zazwyczaj własnością pasjonatów, zapalenców. Starymi autami jeżdżą z kolei nielegalni imigranci, którzy nie mają szans na kredyt, osoby, które przyjechały tutaj tylko na kilka miesięcy i muszą mieć środek transportu i Amerykanie żyjący na skraju bankructwa. Takie auto, które co prawda nie wygląda, ale jeździ można kupic nawet za 1000 dolarów. Biorąc pod uwagę ceny i dostępność komunikacji publicznej, przy kilkumiesięcznym pobycie w USA, taniej i wygodniej jest kupić stare auto za kilka stów, niż wydawać tyle samo na autobusy, które zazwyczaj się spóźniają, taksówki i Ubery.
Pierwsze wrażenie nie zawsze właściwe
Na początku wiele rzeczy zaskakiwało mnie w Stanach. I tak było z tymi co widziałam na drogach. Potem sytuacja trochę mi się rozjaśniła i widzę jak to wszystko działa. Nie zmienia to jednak faktu, że samochody w USA są tanie i o wiele bardziej dostępne dla przeciętnego zjadacza chleba. Mam nadzieję, że za kilka lat tak będzie i w Polsce. Że każdego pracującego Polaka będzie stać na nowy, wymarzony samochód. Bez kombinowania z instalacjami gazowymi i przeróbkami. No chyba, że wcześniej wszyscy będziemy jeździć Teslami 🙂
3 komentarze
Dziękuję za interesujacy artykuł.
przez 6 lat x 12 mies x 300 dolarów nie da się spłacić 30 000 🙂
$300 miesięcznie i $30 000 to tylko orientacyjne przykłady mniej więcej jakie są ceny. Możesz mieć ratę wyższą i niższą i tak samo z ceną samochodu. A i na początku zawsze dajesz „down payment” czyli płacisz w gotówce część ceny. Może to być 10% a może i 30% 🙂