Pamiętam dobrze moją pierwszą zimę w USA. Akurat wtedy, w styczniu 2016, wschód USA nawiedziła śnieżyca stulecia. Ja to mam szczęście! Wprowadzono stan wyjątkowy. Takiej zamieci nigdy wcześniej nie przeżyłam, ale teraz już mnie zima nie zaskoczy. Mam nadzieję.
Na początku podkreślam, że zarówno ten wpis, jak i większość na tym blogu odnosi się do realiów i sytuacji w Pensylwanii, gdzie mieszkam. USA to ogromny kraj i w czasie, kiedy piszę tego posta, a za oknem mam około +2 stopnie Celcjusza, na północy, w Minneapolis jest – 6, a na południu, w Teksasie +19.
Klimat
Żebyście się dobrze wczuli, na początek, opowiem Wam o klimacie Pensylwanii. Też są tu 4 pory roku, z gorącymi latami i nieco łagodniejszymi zimami (bliskość oceanu). W lecie dokucza wysoka wilogotność powietrza, jest duszno i jak to się u nas mówiło, parno. Standardem w każdym domu jest klimatyzacja, która nie tylko chłodzi, ale przede wszystkim wyciąga wilgoć z pomieszczenia. W upalny dzień będzie to nawet kilka litrów wody, tak by utrzymać wilgotność na najlepszym dla człowieka poziomie 40-60%. Klima to tu żaden luksus, ale taki sam standard jak woda w kranie.
Pada śnieg, pada śnieg…
Wracamy do zimy. Mamy tutaj dni ze zwykłymi opadami śniegu, jak w Polsce, ale i te sławne śnieżyce nazywane też burzami albo sztormami śnieżnymi. W ciągu tych kilku lat w USA, najbardziej dała mi się we znaki śnieżyca z 2016 roku. Śniegu spadło tyle, że przez 2 dni nie chodziliśmy do pracy, a prawie połowa naszej miejscowości nie miała prądu, bo wiatr zerwał linie. W Polsce nigdy nie widziałam takiej zamieci, nawet w górach. W czasie sztormu świata nie było widać. Padało bez przerwy. W kilka godzin powstały dwumetrowe zaspy.
Przygotowania do śnieżycy
Jakieś 2-3 dni przed burzą śnieżną wszystkie media alarmują, że za chwilę będzie śnieżyca. Po alarmie w TV, Amerykanie ruszają do sklepów wykupić zapasy jedzenia i wody. Jakby miała być wojna, albo koniec świata, a nie sztorm śnieżny. Na kilka godzin przed zapowiadanymi opadami, slepowe półki świecą pustkami. Tuż przed śniegiem chleba nie kupisz.
Pada? Nie jedź
W dzień śnieżycy zamykane są szkoły, istytucje publiczne i większość miejsc pracy. Policja ostrzega by nie wybierać się w trasę, chyba że istnieje ogromna potrzeba, np. pracujesz jako lekarz na ostrym dyżurze. Jak chcesz koniecznie wyjść z domu, to pospaceruj po osiedlu.
Nie sprząta się śniegu w czasie opadów, ale dopiero jak śnieżyca się skończy (z wyjątkiem najważniejszych tras i autostrad). Wiele dróg lokalnych jest w czasie burzy nieprzejezdna. Poza tym 90 % samochodów ma opony całoroczne, nie zmienia się na letnie i zimowe. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że lepiej nigdzie nie jechać. Jeśli, mimo wszystko, wsiądziesz w taką burzę za kółko, to pewnie zatrzyma Cię najbliższy rów, zaspa, a w najlepszym przypadku policja z mandatem za stwarzanie zagrożenia na drodze.
Jak wygląda sztorm śnieżny w USA
Zaczyna sypać. Od razu w ogromnej ilości i bez przerwy przez kilka godzin. Błyskawicznie tworzą się zaspy na kilkanaście lub kilkadziesiąt centymetrów. Podczas sztormu tutaj nie prószy a naprawdę mocno sypie. Z nieba spadają nie płatki, ale duże, widoczne gołym okiem płaty śniegu. Opadom towarzyszy silny, porywisty wiatr, który łamie gałęzie drzew. No i mogą pojawić się grzmoty, jak w lecie, w czasie burzy. Z początku nie mogłam się temu nadziwić. Grzmoty? W zimie?
Po zakończeniu śnieżycy służby od razu biorą się do pracy. W kilka godzin wszystkie drogi są poprzątane i przejezdne. Dzięki temu, że nie ma zbędnego ruchu, nikt się nie pląta po drogach, cały proces odbywa się szybko i bezpiecznie.
Jak ze śnieżycami radzi sobie gospodarka
Szkoły, zakłady pracy są przygotowane na to, że w sezonie zdarzy się kilka takich śnieżyc, z góry zakładają, że będą zamknięte przez kilka dni w roku. Dzięki temu systemowi, udaje się uniknąć wielu wypadków, a przy okazji pobudza gospodarkę, bo wszyscy ruszają na wielkie zakupy.
Burze śnieżne w południowych Stanach
O ile w północnowschodniej części USA, gdzie mieszkam, jesteśmy w miarę przygotowani na śnieżyce, i jakoś nie wzbudzają u mnie paniki, o tyle w południowych stanach mogą narobić kłopotów. Ostatnio burza śnieżna przeszła przez Karolinę Północną, czyniąc wiele szkód i zamieszania. Dlaczego? Klimat stanu Karolina można porównać do klimatu Włoch. Śnieg paga tam rzadko, kierowcy i służby nie mają dużego doświadczenia w poruszaniu się w takich warunkach. Dlatego o wypadki i kłopoty nietrudno. Media trochę to podkoloryzują i robi się sensacja w TV.
Do śnieżycy można i trzeba się przygotować
Śnieżyce w USA to nie to samo, co opady w Polsce. To poważniejsza sprawa i faktycznie może być wtedy niebezpiecznie, ale wystarczy się trochę przygotować i będzie ok. Media informują o zapowiadanych burzach śnieżnych, nie ma niespodzianki. To nie jest tak, że nagle, z bezchmurnego nieba spada pół metra śniegu. Nie. Wiemy o takich sztormach wcześniej. Jest czas żeby kupić coś do jedzenia i przełożyć spotkania w pracy. Tym bardziej jeśli mieszkasz tu już kilka lat.
Dlaczego mimo to, burze śnieżne zaskakują Amerykanów? Niektórzy z nich pewnie nie oglądają TV i nie mają internetu, inni ignorują ostrzeżenia. Trzecia grupa, to mieszkańcy południowych stanów. Tam śnieżyca jest tak rzadkim widokiem jak w Polsce pomarańcze na drzewach.
Z mojej perspektywy nie jest to tak straszne zjawisko, jak słyszy się w mediach.
Czy mój opis zgadza się z tym co słyszycie o amerykańskich śnieżycach w TV? Dajcie znać w komentarzach.