Strona główna Problemy Ameryki Świat znowu oszalał

Świat znowu oszalał

autor Aga

Od tygodnia żyjemy w innym świecie. A ten świat znowu oszalał.

wojna

 

Czwartek 24 lutego 2022 obudził mnie wołaniem z drugiego pokoju: “Mamo!”. Jak co rano, synek dał znać, że wstał i jest gotowy do zabawy. Dzień zaczął nam się jak zwykle – od przytulanek i czytania książeczek. Mąż szykował się do pracy, ja wstawiłam owsiankę. Na stole czekały usmażone poprzedniego dnia pączki, jak to na tłusty czwartek. Za oknem mróz, ale przy pogodnym niebie. I wtedy, z pierwszym połączeniem z wifi, dowiedzieliśmy się, że świat znowu oszalał. 100 km od Rzeszowa, w którym przez tyle lat mieszkaliśmy zaczęła się wojna.

 

Pogłoski o tym, że żołnierze się zbroją docierały do nas od tygodni. Mimo to, chyba nikt z nas i naszego otoczenia nie wierzył, że naprawdę zacznie się zrzucanie bomb, ludzie będą chować się do piwnic i uciekać z domów. W XXI wieku. W Europie. W wydawałoby się cywilizowanym świecie.

 

Wiadomość wstrząsnęła naszym środowiskiem imigrantów. Szczególnie, że wielu z moich znajomych tutaj pochodzi z Podkarpacia. To przecież tak blisko. O wiele za blisko.

 

Znam też Amerykanów wywodzących się ze Słowacji, Czech, Węgier. Wszyscy z niedowierzaniem obserwują co się dzieje. Nie mówiąc już o samych Ukraińcach i Rosjanach. Nawet sobie nie wyobrażam, co przeżywają Ci, których bliscy zostali wciągnięci w tą wojenną zawieruchę. Z tego co widzę, próbują zbierać środki na pomoc pokrzywdzonym. Każdy chce się na coś przydać. Wszyscy wiemy, że najgorsze uczucie to niemoc i bezradność. A tak, działając wspólnie jest jakby odrobinę lżej. Moi znajomi Rosjanie też zbierają dary i pieniądze. Protestują na ulicach amerykańskich miast. To od nich wiem, że w Rosji na ulice wychodzą ludzie. Dużo ryzykują, bo za udział w protestach grożą wysokie kary. Od młodego inżyniera z Politechniki w Petersburgu dowiedziałam się, że od kilku już lat, jego znajomi nie widzą dla siebie przyszłości w Rosji. Bez znajomości, powiązań nie ma szans na dobrą pracę, a władza dusi w zarodku chęci zmian w kraju. A potrafisz sobie wyobrazić, co przeżywają ukraińsko – rosyjskie małżeństwa, których tutaj nie brakuje? Poczucie winy, mieszające się ze strachem, bezsilnością i buntem. I w imię czego to wszystko?

 

Dzisiaj – 2 marca,  Ukraina jest przedmiotem dyskusji, ale to głównie skutek wczorajszego wystąpienia prezydenta USA i zapowiadanych sankcji. Media powtarzają to co usłyszały wczoraj. Przez ostani tydzień, próbowałam obserwować reakcje tutejszego społeczeństwa. Dziennikarze skupiali się przede wszystkim na tym czy i jak sytuacja na Ukrainie może wpłynąć na USA. Czy jest ryzyko, że NATO będzie musiało się w to włączyć? Jak wygląda stan zdrowia psychicznego prezydenta Rosji? Wokół tych tematów krążyły spekulacje przez ostatnie dni. Ale to głownie na kanałach typowo informacyjnych. W innych stacjach pojawiały się przebitki z Ukrainy, ale głównie te przyciągające najwięcej uwagi, spektakularne sceny, wybuchy, zniszczenia. To co wzbudza sensację. Wszystko przeplatane aktualnymi wydarzeniami ze Stanów, jak np. powołanie nowego sędziego do instytucji podobnej do polskiego Trybunały Konstytucyjnego.

 

A na ulicach? W szkołach? Sklepach? Tam, gdzie spotkać można Amerykanów związanych z imigrantami z Europy obija się o uszy temat wojny. Ci, których rodzice lub dziadkowie przybyli do USA mają mniej więcej pojęcie o której części świata mowa. Niektórzy dopiero teraz sprawdzają, gdzie właściwie jest ta Ukraina. Inni zdziwieni są, że to już nie jest część Rosji. Moi sąsiedzi coś tam z telewizji słyszeli, ale nie do końca ich to interesuje. Nie dziwie się im. Dla nich Ukraina jest tak odległym zakątkiem świata jak dla Polaków Tajwan. Kto z nas na co dzień interesuje się tym, co tam się dzieje? Dopiero, jeśli sąsiad wysłałby bomby, zaczęlibyśmy o tym mówić. I tak już jest ten świat urządzony. Interesujemy się tym, co nas dotyczy.

 

Od razu uprzedzam, że nie pozwalam tutaj na komentarze uświadamiające mnie kto ma rację, a kto sieje propagandę. Nie jestem ekspertem od polityki międzynarodowej i nie mam zamiaru takiego udawać i roztrząsać przyczyn i skutków. Potrzeba nam wszystkim trochę spokoju. Wiem jedno –taka sytuacja oznacza śmierć, zniszczenia i złamane życia. Po obydwu stronach. Wojna zawsze jest porażką.

1 Komentarz
4

Podobne Wpisy, Które Mogą Cię Zaciekawić

1 Komentarz

Tomasz 16 września, 2022 - 11:24 PM

Przyleciałem do USA 4 lipca tego roku (2022), do SF Bay, jeżeli chodzi o wojnę to przykro mi z jednego powodu, amerykanie nie rozróżniają języka polskiego od rosyjskiego. W skutek tego nie raz spotkałem się z sytuacją że gdy rozmawiałem z dziewczyną po polsku w sklepie, sprzedawcy krzywo na mnie patrzyli, sądzili że jestem Rosjaninem, pominę że mam rosyjskie nazwisko co jeszcze mocniej naraża mnie na szykany.
Rozumiem jak czuje się tutaj znajomy Rosjanin, 100% Rosjanin, który z wojną nie ma przecież nic wspólnego 🙁 … na moje żartobliwe „Zdarstwujcje rebijata!” włosy mu dęba stają i bynajmniej się nie uśmiecha tylko rozgląda dookoła. To nie jest dobrze, to przykro…

Odpowiedź

Zostaw komentarz