Amerykanki na wieść o tym, że w Polsce urlop macierzyński może trwać rok reagują zazwyczaj zdziwieniem. Jak dodam, że jest to płatny urlop to zdziwienie zamienia się w wytrzeszcz oczu.
W rozmowie na temat systemu socjalnego i urlopów macierzyńskich w Polsce zazwyczaj pada pytanie: “Jak wasz kraj na to stać?”. W USA, jednym z najbogatszych państw świata młode matki mogą tylko pomarzyć o polskich warunkach. Tutaj, w większości stanów urlop wynosi do 12 tygodni i uwaga – jest bezpłatny. Ponadto nie przysługuje wszystkim, a jedynie zatrudnionym w firmach powyżej 50 osób, ze stażem pracy 12 miesięcy i przepracowanymi 1250 godzinami dla swojego pracodawcy (na podstawie ustaleń z Family and Medical Leave Act).
Przywileje dla młodych mam w poszczególnych stanach
Prawo w USA działa tak, że do przepisów ogólnokrajowych, każdy ze stanów może dołożyć własne rozporządzenia. Część z nich, chcąc ułatwić życie młodym rodzicom idzie o krok dalej i umożliwia korzystanie z bezpłatnego urlopu osobom zatrudnionym w mniejszych 10 osobowych firmach (np. District of Columbia) albo wydłużenie nieobecności o kilka kolejnych tygodni.
Kilka stanów: California, New Jersey i Rhode Island oferuje programy umożliwiające pobór części wynagrodzeń pracownikom prywatnego sektora. Najhojniejszy jest stan Nowy York, który pozwala na pobieranie do 67% wypłaty przez 12 tygodni urlopu macierzyńskiego.
Te stany to jednak wyjątki. U mnie, w Pennsylvani, nie ma czegoś takiego jak otrzymywanie chociażby części wypłaty podczas urlopu macierzyńskiego. Możesz wykorzystać ten czas wolny od pracy, ale nikt za niego nie zapłaci. I nie trwa dłużej niż 12 tygodni. Oczywiście będąc zatrudnioną na pełen etat, w firmie co najmniej 50 osobowej, przez 12 miesięcy, po przepracowaniu 1250 godzin. W innym przypadku, np. pracując w małym, 25 osobowym zespole wszystko zależy tylko od dobrej woli pracodawcy i tego co sobie wynegocjujesz. Zawsze możesz wykorzystać coś na kształt urlopu chorobowego albo wakacje. Ale nie ma co się rozpędzać – w Pennsylvanii pracodawcy oferują około 10 dni wolnego w roku (więcej tutaj: święta i dni wolne w USA). Nie poszalejesz. O jakimkolwiek urlopie dla partnera zapomnij, Kiedy urodził się nasz synek, mój mąż wykorzystał kilka dni swoich wakacji, a potem wrócił do pracy. Nie ma czegoś takiego jak np. urlop okolicznościowy z powodu narodzin dziecka. Chyba, że Twoja firma zgodzi się je zapewnić. Ale nie musi.
Samozatrudnienie
To wszystko oczywiście pod warunkiem, że jesteś gdzieś zatrudniona. W przypadku działalności jednoosobowej, jak to ma miejsce u mnie, nie mam jakiegoś ustawowego urlopu. Musiałabym na kilka miesięcy przed zajściem w ciążę opłacać dodatkowe składki. Tak więc, pracowałam do 38 tygodnia ciąży – prawie do końca. Potem uprzedziłam potencjalnie zainteresowanych o mojej nieobecności i po prostu nie pracuję i nie mam dochodu. Jak długo – to zależy ode mnie.
Ile dzieci jest w amerykańskiej rodzinie? Jak sobie radzą?
Pewnie teraz pojawi się pytanie: “To jak dają radę?” Przecież w amerykańskich filmach rodzina ma co najmniej 2 dzieci, obowiązkowo chłopca i dziewczynkę. Mieszka w pięknym domu na przedmieściach, przed którym stoją 2 samochody, w tym jeden minivan, a kobiety dni spędzają na kawkach, wizytach na siłowni i zakupach. Obrazek oczywiście wyidealizowany, ale jednak coś w nim jest. Z danych dostępnych tutaj widać, że około 25% matek dzieci do 15 roku życia nie pracuje zawodowo. Dlaczego? Ponieważ statystycznie rodzina posiada 2 dzieci (źródło). W większości stanów nie ma darmowych żłobków/przedszkoli, a ich koszty nie są niskie (więcej tutaj: ile kosztuje życie w USA). Zazwyczaj nie opłaca się, żeby mama goniła z 2 dzieci do żłobka, a potem do pracy, bo większość tego co zarobi i tak zostawi u opiekunek. Plus nieoszacowalne koszty emocjonalne. Dlatego, posiadając więcej niż jedno dziecko kobiety często robią sobie kilkuletnią przerwę zawodową. No chyba, że zarabiasz bardzo dużo, dużo ponad średnią. A zapytasz za co żyją? Przeciętna rodzina nie ma wiele oszczędności, a kupno domu, samochodu na kredyt to standard. Nie wspominając o tym, że najpopularniejszą formą płatności jest też karta kredytowa.
Coś kosztem czegoś
Tak szybko naświetliłam obraz sytuacji, jak to wygląda w USA. Czy jest gorzej czy lepiej niż w Polsce? To zależy. Wierzę, że w życiu zawsze coś jest kosztem czegoś. Nie mam tego komfortu, że mogę pozwolić sobie na roczny, płatny urlop macierzyński, ani na długie, płatne chorobowe. Miałam to szczęście, że nie potrzebowałam (odpukać), ale wiadomo, że różnie się układa. Ponadto, mimo, że mam ubezpieczenie zdrowotne, za które płacę składki do miesiąc, to i tak za opiekę w ciąży i poród kilka tys. $ trzeba było zapłacić. Ale jako że jest coś za coś, to warunki, w których przyszedł na świat mój synek były świetne. Mąż się śmiał, że jak w hotelu. I to pod względem wyposażenia, atmosfery jak i super miłego, pomocnego personelu. I tak jest pewnie z macierzyńskim. Nie mam comiesięcznych wpłat na konto, ale żyje mi się dobrze. Nie martwię się o to, że za chwilę cena benzyny skoczy o 50%, albo że zakupy co raz droższe. Czy tak jest lepiej, czy gorzej to nie wiem. Ja przywykłam. Przez kilka lat w Polsce pracowałam na umowę zlecenie, potem chwilę etat i dość długo na własnej działalności. Jestem przyzwyczajonego do tego, że mam tyle ile sama sobie zarobiłam. Wiesz, jak to mówią? Stany Zjednoczone to kraj ludzi pracujących. Chcesz i masz możliwość pracować to tu nie zginiesz. Jak mi będzie źle to się po prostu przeprowadzę. Świat jest duży. Ale zawsze jest i będzie coś kosztem czegoś. Czasem koszty widoczne są gołym okiem, innym razem ukryte i wychodzą po czasie.
9 komentarzy
Super artykuł. Lubię Cię za Twoje rozsądne podejście do życia:-). U nas zdecydowaliśmy, że Żona zostaje już za darmo, bo jednak czas z Mamą a czas z opiekunką w żłobku to niebo a ziemia (jakby dobre opiekunki nie były!). Niemniej… już po paru miesiącach od porodu zaczęła wracać do swojego fachu, tylko na dużo korzystniejszych i mniej obciążających warunkach (korepetycje);-).
W kwestii ubezpieczenia – ja też jestem na JDG, w sumie nigdy nie byłem na umowie o pracę i nigdy nie miałem dnia urlopu za który ktoś by mi zapłacił. Czułbym się nawet… trochę nieswojo. I ja opłacam dodatkowe składki właśnie, żeby móc zostać z Synkiem trochę dłużej „po porodzie”:-)
Pozdrawiam, dzięki za artykuł;-)
Jestem tu pierwszy raz, tez mieszkam w Pennsylvanii – w Bensalem, doslownie kilka krokow od Filadelfii, jestem wlasnie jedna z takich nie pracujacych mam, odkad bylam w ciazy wiedzialam, ze zostane z mala w domu bo jest dokladnie tak jak piszesz, szkoda wydawac pieniadze na zlobki czy opiekunki i dostarczac malenstwu tyle niepotrzebnego moi m zdaniem stresu. Lepiej jak jest z mama w domu 🙂 Po porodzie mialam jednak to szczescie, ze maz mial u siebie w firmie dwa tygodnie tak zwanego „family leave” dodatkowe 14 dni platnego w 100b% urlopu i w tym poczatkowym czasie mogl mi pomoc w domu., nie tracac przy tym wynagrodzenia.
Pozdrawiam serdecznie !
Cześć Aga! To jesteśmy prawie sąsiadkami, jak na standardy tutaj :D.
Prawie sasiadki i zupelnie przez przypadek o tym samym imieniu 🙂
Świat ludzi pracy, którzy żyją na kredyt. Ach ten American Dream. A raczej kapitalizm w czystej postaci
Pani Mario , myślę ze to nie jest miejsce na wylewanie swojego hejtu bądź tez pokazu upustu zazdrości , czemu w nas Polakach jest tyle chorej zazdrości jak komuś cos wyjdzie albo ktoś pełni swoje marzenie.
młodzi wyjechali i się spełniają chwała im za to !
Oj to chyba nie hejt
Raczej krytyczna uwaga w stronę wielu Amerykanów
Faktycznie sprawa macierzyńskiego to temat, który niestety nie zachwala USA. Teraz mieszkamy z mężem l, a w sumie już od paru lat , w Szwajcarii i wręcz jest podobnie. Urlop macierzyński 12 tyg, opieka zdrowotna – Jeśli są składki na ubezpieczenie prywatne to i poród i klinika prywatna (w garażu szpitala więcej porche niż katarek 🙂 do tego opieka nad dziećmi typu żłobek/ niania to prawie cała przeciętna pensja. Myśle, ze roczna przerwa w pracy na wychowanie dziecka (i następnego pracującego obywatela) jest mimo wszystko, dobrym i emocjonalnie rozsądnym aspektem macierzyństwa.
Też tak myślę Paulina. Praca będzie zawsze, a ten pierwszy rok życia jest tylko raz i bardzo szybko mija.
Nie wiedziałam, jak wygląda sytuacja w Szwajcarii. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wyobrażałam sobie tam standardy podobne do polskich czy francuskich. Dziękuję za informację.
P.S. Marzy mi się urlop w szwajcarskich Alpach 🙂