Ile razy zdarzyło Ci się oglądać amerykański film, w którym pokazywano dzieci sprzedające lemoniadę, albo nastolatków rozwożących gazety o świcie? Ja widziałam takie obrazki setki razy. Czy mają coś wspólnego z rzeczywistością?
Wszyscy wiemy, że obrazki z tv są przekoloryzowane i zazwyczaj nijak mają się do życia, Jednak migawki pokazujące Amerykanów pracujących od najmłodszych lat to nie wymysł przemysłu filmowego. Kultura pracy i przedsiębiorczość są tutaj wpajane od dziecka. I to w praktyce.
Przyzwyczajeni do pracy od najmłodszych lat
W Pensylwanii, gdzie mieszkam, podobnie jak w wielu stanach w USA, już 14 letnie dzieci mogą pracować. Zatrudnienie nastolatka wymaga pozwolenia od rodziców czy ze szkoły i wiąże się z ograniczeniami w czasie pracy i liczbie godzin. Co robią nastolatkowie? Często pomagają w sklepach i supermarketach, np. zbierając wózki na parkingach, dorabiają wyprowadzając psy, kosząc trawniki. Ci starsi i bardziej doświadczeni znajdują zajęcie w restauracjach, kawiarniach, gdzie sprzątają stoliki, pomagają w pracach porządkowych. Ich zarobki są bardzo małe, ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze. Grunt, że od wczesnych lat uczą się, że “bez pracy nie ma kołaczy”. I to mi się tutaj podoba. Od nastolatka, staje się dla ciebie normalne to, że to swoją pracą masz realny wpływ na to, czy osiągniesz zamierzone cele.
Na naszym osiedlu, w wakacje, kilkuletnie dzieci wystawiają małe stoliczki i sprzedają słynną amerykańską lemoniadę. W ogródku swojego domu. Ja to wcale tej słodkiej lemoniady nie lubię, ale i tak od czasu do czasu kupuję, bo sam pomysł mi się bardzo podoba. I nie, mimo gorąca to się nie psuje, bo pomysłowe dzieciaki trzymają napoje w chłodzie, w lodówce turystycznej. A u nas w Polsce nie można by w taki sposób sprzedawać domowego kompotu albo soku z malin z ogródka? Pewnie zaraz znalazłby się na to jakiś podatek, sanepid i 10 innych instytucji. A szkoda.
Student pracujący
Pewnie wiesz, że w USA studia są płatne. I to jak! Koszt jednego semestru na dobrej uczelni to kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Tak, część tego można opłacić ze stypendiów, kredytów, pomocy rodziców, ale i tak wiadomo, że dwudziestolatek potrzebuje pieniędzy na swoje wydatki. I że takich wydatków ma mnóstwo. Nie dziwi więc, że około 70% studentów pracuje. Często są to zajęcia zupełnie niezwiązane z kierunkiem kształcenia. Nie wiem jak teraz jest w Polsce, ale kiedy ja studiowałam 10 lat temu, to też pracowałam, ale było to rzadkością. Może nie tyle z braku chęci studentów, ale z braku możliwości i wolnych miejsc pracy.
Kariera i zmiany
Po skończeniu edukacji wiadomo – praca, praca, praca. Świąt, dni wolnych i wakacji jest tutaj mało (0 tym poczytaj tutaj). Nawet urlop macierzyński to w mojej okolicy tylko 8 tygodni. Amerykanie dużo pracują, ale nie tkwią w jednym miejscu. Zgodnie z danymi Departamentu Zatrudnienia (źródło) przeciętny mieszkaniec Stanów zmienia pracę 12 razy w życiu, spędzając w jednym miejscu do 5 lat. I tak do emerytury, czyli do 66-67 roku życia. Ja mam wrażenie, że amerykanie po prostu lubią pracować i mają kulturę pracy we krwi, wpojoną od dziecka. Pewnie dlatego wielu emerytów chętnie szuka sobie zajęcia, nawet w formie wolontariatu, pracując np. w bibliotekach i ucząc imigrantów angielskiego.
Małe biznesy
Podstawą amerykańskiej gospodarki są tak naprawdę niewielkie biznesy. Czy wiesz, że ponad 99% firm w USA to właśnie małe przedsiębiorstwa? (źródło). Większość z nich (88%) to firmy zatrudniające mniej niż 20 pracowników. Skąd tutaj tak dużo małych biznesów? Składa się na to kilka czynników: przedsiębiorczość społeczeństwa, przyjazny system podatkowy (moim zdaniem – porównując do Polski), łatwość zakładania działalności gospodarczej i promocja lokalnych producentów i dostawców. Nie słyszałam tutaj nigdy o kontrolach sanepidu, wręczających kary, bo kafelki na ścianie są ułożone o 5 centymetrów za nisko. Zazwyczaj to rynek weryfikuje czy biznes się sprawdzi. Nie będzie czysto? Nie będzie smakowało? Jedzenie nieświeże? Klienci po prostu nie będą przychodzić.
Uczciwość i praca popłaca
Mówiąc o przedsiębiorczości nie sposób nie wspomnieć o otaczających mnie z każdej strony małych, przydomowych farmach. Produkują niewielkie ilości towaru, ale wystarczające na pokrycie ich zapotrzebowania i dodatkowy dochód. W większości gospodarstw kupisz świeże owoce, warzywa, zebrane rano z pola czy zerwane z drzewa. Często handel odbywa się bezobsługowo. Jak? Farmer, przy drodze stawia małą szopkę, albo nawet stolik, na którym wykłada świeże produkty a na nich przylepione ceny. I wraca do swoich zajęć. Zatrzymujesz się przy takim stoisku, bierzesz koszyczek truskawek i zostawiasz pieniądze w stojącej obok skrzyneczce czy słoiku. Farmer co kilka godzin zagląda na stoisko, zabiera gotówkę i uzupełnia zapas warzyw. Tak, pieniądze i towary leżą sobie bez opieki i wszystko działa na zasadzie wzajemnego zaufania. Można? Można! Człowiek nie traci czasu na bezczynne siedzenie, tylko może go spożytkować, a Ty masz dostęp do świeżych, często ekologicznych, dojrzałych w słońcu warzyw i owoców, które smakują jak w dzieciństwie. Jesz zdrowiej i smaczniej. Jednocześnie wspierasz lokalne gospodarstwa, a nie sieciówki przywożące czosnek z drugiego końca świata. Same korzyści!
Kiedy podobne ułatwienia będą dostępne w Polsce? A może już tak jest w Twojej okolicy?
Jesteś przedsiębiorcą? Jak myślisz, co trzeba zmienić w Polsce, żeby wspierać takich jak Ty? Daj znać!
4 komentarze
Dzięki wielkie! Super artykuł:-) Znów mam niedosyt i czekam na kolejny;-)
Co do przepisów w Polsce, to zawsze jest mnóstwo do poprawy. Natomiast jak ktoś wynajmie sobie biuro księgowe (co nie jest dużym kosztem), to sporo roboty ma z głowy i może zająć się swoją robotą;-). Także nie jest źle – mówię z autopsji;-)
Nooo, ja pracując na budowie musiałem napisać oświadczenie, że pozwolenie na budowę sieci cieplnej dotyczy sieci cieplnej. Oświadczenia zażądała ode mnie pani urzędniczka, która osobiście wystawiła to pozwolenie na budowę. Jak do tej pory to był największy urzędniczy absurd z którym miałem do czynienia.
Z tego co słyszę od znajomych to budowa domu to temat na książkę. Tyle absurdów i papierologii, że głowa mała 😀
Fajny artykuł ,jak zawsze…czytam z przyjemnością ! …a u nas w Polsce rzeczywiście nie jest tak źle,sama prowadzę mały biznes i w sumie nie jest to aż tak skomplikowane,a mając księgowego to już w ogóle :-)…a lokalnych producentów żywności też oczywiście wspieram zawsze kupuję np.jajka na wsi 🙂 …u nas to teraz bardzo popularne, ludzie wracają do natury i swojskich produktów.Przy drogach, takich większych gdzie jest ruch można kupić swojskie przetwory ,miód,grzyby,ziemniaki ,jagody …czereśnie ,truskawki …wszystko na co jest sezon i widać że ludzie z tego korzystają..no i super!