Trochę mnie tu nie było.
Mija miesiąc od kiedy świat znowu zwariował. Miesiąc wojny. Tuż za naszym polskim płotem. Codziennie bombardują nas wiadomości o tym, gdzie zaatakowano, ile osób zginęło, ile uciekło ze swoich domów. Przyzwyczajamy się do sytuacji. Powoli zmienia się ona w nowy, szalony standard.
Z drugiej strony wołają do nas obrazki z różnej maści celebrytami gotującymi w stołówkach dla uchodźców, chwalącymi się wolontariatem. Z przejęciem opowiadają o tym jak ich cała ta sytuacja dotyka. I te same gwiazdki, po wywiadzie na temat Ukrainy lecą na pokazy mody, w międzyczasie na swoich Instagramach reklamując pasty do zębów i odkurzacze. Ja wszystko rozumiem. Taka praca, taki światek. Ale ja nie muszę być jego częścią. Gryzie mnie to w oczy i odrzuca. Dlatego na chwilę uciekłam z tego internetowego podwórka. Taki reset od Social Mediów dobrze robi na głowę. Polecam każdemu.
Żyjemy w świecie ekshibicjonizmu. Im częściej pokazujesz prywatne życie, tym częściej się o tobie mówi. Słupki rosną, klikalność się zwiększa. Im więcej emocji tym lepiej. Tak funkcjonuje spora grupa celebrytów. Z tego żyją, na takie zasady się zgodzili. Jeśli któryś z nich Ci nie pasuje, nie hejtuj, nie krytykuj. Po prostu przestań go obserwować i o nim czytać. Takie proste. Też ostatnio zrobiłam duże porządki.
Ja na blogu świadomie pokazuję tylko fragment swojego życia. Nie jest to dedykowana strona o mnie i mojej rodzinie. Nie taki był cel. Od początku chciałam się skupić na dostarczaniu Wam wartościowych i sprawdzonych treści, informacji o tym jak żyje się i mieszka w USA. O to pytacie i staram się jak mogę odpowiadać, wyszukiwać rzetelne dane. Dziękuję wszystkim, którzy to doceniają.
Jednak ostatnio ten internetowy kram mnie trochę przerósł. Wszyscy wiemy, że to co widzimy na Facebooku czy Instagramie to tylko wykreowany obrazek konkretnego autora. Nikt przecież nie pokazuje tego, czego nie chce pokazać. W pewnym sensie to sztuczny świat, wymyślona rzeczywistość. I czasem męczy. Bardzo. Dlatego ostatnio zrobiłam sobie mały reset i jest mnie trochę mniej.
Wierzę, że to co się dzieje w wirtualnej sieci nie jest nie wiadomo jak istotne. Ważne to co masz w głowie i sercu. I jaki robisz z tego pożytek. Wiele razy przekonałam się, że dobro i zło, które wysyłamy wokół do nas wraca. Jakkolwiek to nazwiesz: karmą, sprawiedliwością boską czy reakcją wszechświata. Dlatego zachęcam do zrobienia czegoś dobrego. Zmieniając jedną rzecz, możemy uczynić ten nasz świat trochę lepszym. Modlitwa, medytacja, mantra, darowizna, wsparcie materialne czy duchowe. Wszystko ma znaczenie. Niekoniecznie w świetle kamer. Dołączysz się?
Życzę Ci dobrego dnia w realnej rzeczywistości.
10 komentarzy
Popieram w 100%:-) Ja stopniowo od kilku lat odchodze od mediów społecznościowych. Obecnie wchodzę na fb już raz na kilka, kilanaście dni – i to tylko na chwilkę. Media informacyjne – na określonych zasadach. Komórka – w pracy bardzo zminimalizowana. Zupełnie inne życie. Można pędzić i czerpać przyjemność z tego co robię. Coś niesamowitego.
Staram się ograniczać, jedyne media społecznościowe na których co jakiś czas publikuję związane są z blogiem. Moje prywatne profile praktycznie od kilku lat są w śpiączce ;).
I tak trzymać! Ze „zdziwieniem” zauważam, że świat naprawdę nie jest reprezentowany w mediach społecznościowych;-)
Dołączam się całym sercem,czuję dokładnie tak samo …ujęte w punkt…
Agata dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam. Pozdrawiam
Dwadzieścia lat temu „wyrzuciłem telewizor przez okno”.Ulga jakiej wówczas doznałem trwa do dziś. Polecam z całego serca.Dla wszelkiej zdrowotności i ducha i umysłu i ciała. Zabawek dla ekshibicjonistów takich jak FB Instagram i innych Toków nie używam. Ormowców i szpicli dzisiaj nie potrzeba.Ludziska uzewnętrznią wszelkie swoje sekrety.Byle tylko być w stadzie.Tyle jest pięknych książek do przeczytania, tyle cudownych zakątków świata wielkiego i lokalnego do zwiedzenia. Szkoda wiec czasu na bzdurne podniety „mediów społecznościowych”.I takie one społecznościowe jak ze świni kanarek. To są zbiory anonimowych frustratów.
A w okresie Wielkiego Postu zalecany jest właśnie post i jałmużna. Przeżywanie, medytacja jak kto woli Męki Pańskiej dobrze robi na pychę. Polecam również, szczególnie tym, którzy zapomnieli, że są chrześcijanami. Pozdrawiam
Witajcie 🙂
Ja chyba od roku nie publikowałam nic na moim fb, mam natomiast koleżankę z czasów liceum, która mieszka obecnie w Chicago. Ona co weekend wrzuca zdjęcia. A to hokej, a to wypad ze znajomymi, baby shower, drink z koleżankami, bilard, kręgle, wakacje na Jamajce, weekend nad Grand Canion…itd.itd. i ze zdziwieniem pyta mnie, dlaczego ja nic nie publikuję, nie wstawiam zdjęć siebie, rodziny….. A ja nie czuję takiej potrzeby, zresztą nie lubię swoich zdjęć.
I nasuwa mi się takie pytanie: czytałam kiedyś, że w Internecie w stanach można znaleźć wszystko o każdym, adres, nr telefonu, zadłużenia itd itd. Czy to jest normalne, że pokazujesz swoje życie prywatne? A może pracodawcy są z tego faktu zadowoleni, bo mogą sobie sprawdzić jak żyje jego pracownik…
Pozdrawiam gorąco!
Cześć Monika,
tak jest w tym sporo prawdy. Bardzo łatwo znaleźć dane w internecie w USA. Nie obowiązuje tu takie prawo ochrony danych osobowych jak w Polsce. Np. gdy ktoś oskarżony jest o jakieś przestępstwo i poszukiwany to publikuje się jego zdjęcie i dane na bilbordach, żeby ułatwić policji zadanie. W Europie w takim przypadku zamazuje się twarz, nazwisko. Ale nie czarujmy się, dla kogoś kto wie jak skutecznie szukać, to i w Polsce są sposoby na znalezienie odpowiednich danych.
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za odpowiedź. Powiedzenia w dalszym pisaniu bloga, czytam i będę czytać 🙂 Wszystkiego dobrego na święta Wielkiej Nocy.
Dziękuję Monika 🙂