Jak to mówi mój znajomy – rzuć kamieniem na środku pustyni, a na pewno trafisz w głowę jakiegoś Polaka. Przyjeżdżając tutaj wydawało mi się, że rodaków będę widywać tylko od święta. A tu niespodzianka, Polaków spotkać można wszędzie.
Gdzie w Stanach żyją Polacy
Polacy są wszędzie. Takie mam wrażenie. W każdym miejscu, do którego pojechaliśmy byli rodacy. To, że na Time Square w Nowym Jorku, co chwila słyszy się polski, jakoś mnie nie dziwi. W końcu w tym mieście żyje około 250 tys. osób polskiego pochodzenia. Plus turyści i wycieczki. Być w USA i nie być na Time Square to jak być w Zakopanem i nie wjechać na Gubałówkę. Niby można, ale czegoś będzie brakować.
Nie dziwi mnie też polski na ulicach Philadelphii czy na plaży w New Jersey. W promieniu 50 mil od nas żyje wielu Polaków. Coraz mniej w typowo polskich dzielnicach jak Port Richmond w Philadelphii. Wyprowadzamy się na przedmieścia, bo jest bezpieczniej, wygodniej i czyściej. Mieszkamy w otoczeniu Amerykanów. Jesteśmy przez to bardziej rozporoszeni i spotkać nas można dosłownie wszędzie, nie tylko w typowo polskich okolicach.

Grand Canion w Arizonie
Polacy na pustyni i w górach
Polaków w USA spotkacie w każdym stanie. Jeździmy na narty w najbliższe góry Pocono. Zawsze, ale to zawsze, w kolejce do wyciągu słychać polski. Pojechaliśmy dalej, do Vermonth, pod granicą z Kanadą. Zgadnijcie kogo spotkaliśmy w recepcji hotelu w malutkim Stratton. Więcej przykładów? Góra Mt. Washington w stanie New Hamshire. Wchodzimy na szczyt po 5 godzinach wspinaczki. Tuż przy końcu trasy – Polacy popijają herbatę z termosu. Innym razem, będąc w Arizonie, na środku pustyni, zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, żeby zatankować i zjeść coś na szybko. Głodni, wcinamy hamburgery, a za plecami słyszymy nagle “ale ja chciałam bez cebuli!”. Następnego dnia, na Grand Canion, kolejka na platormę widokową Skywalk, a przed nami 4 panie w wieku naszym mam, które przyjechały z Florydy. A kilka dni później, w kasynie w Las Vegas, Polacy z Nowego Jorku prosili nas o zrobienie im zdjęcia. Na zaporze Hoovera spotkaliśmy znowu parę z San Francisco. Tak jak my szukali wolnego miejsca na parkingu. O takich miastach jak Miami, Chicago nawet nie będę wspominać, bo dziwne jest nie usłyszeć tam polskiego. Albo w Aspen – amerykańskiej Szwajcarii.

Granica Arizony
Polonia w USA to 10 milionów ludzi, w tym wielu globtroterów
No dobrze, ale dlaczego wszędzie nas pełno? W Stanach żyje 10 milionów osób polskiego pochodzenia. Jesteśmy narodem, który lubi podróżować, zwiedzać, szczególnie pokolenie 25-35 latków. To ludzi w tym wieku spotykamy najczęściej. Uprawiamy sporty, chodzimy po górach, jesteśmy ciekawi świata. Wszędzie nas ciągnie. Amerykanie czasem nie mogą się temu nadziwić, bo większość z nich nigdy nie była dalej niż 100 mil od domu. Nasz znajomy, przez 10 lat mieszkał w Nowym Jorku i nigdy nie był na moście Brooklińskim. Inny przez 15 lat życia w San Diego nigdy nie zobaczył Grand Canion. A to przecież tylko 8 godzin samochodem.
Stany dają wiele możliwości do zwiedzania. Podróżowanie po USA nie jest drogie, jeśli tu mieszkasz i pracujesz. Bilet na samolot, na drugi koniec Stanów, możesz kupić za około 200 dolarów. Trzydniowy wypad do Las Vegas, będzie kosztować około 4 dni pracy. Będąc w Polsce, za kilka dniówek też wyskoczysz na weekend nad morze albo do Zakopanego. Na drugi koniec Polski. Trzeba tylko chcieć. Tak jak ze wszystkim.
Pamiętaj, że ludzie obok mogą rozumieć polski
Jeśli wybierasz się do USA, ale Twój angielski pozostawia wiele do życzenia, to nie ma się czego obawiać. Gwarantuję Ci, że już na lotnisku spotkasz masę Polaków i w razie potrzeby dostaniesz pomoc. Później, zwiedzając najpopularniejsze miejsca, też uważaj na to co mówisz. Myślisz sobie: „jestem w USA, to nikt nie zrozumie co mówię”. Oj żebyś się nie zdziwił! Lepiej nie komentuj stroju dziewczyny stojącej w kolejce przed Tobą, bo może się okazać, że odpowie Ci po polsku. Aż Ci w pięty pójdzie.
2 komentarze
Ja akurat codziennie jestem w Niemczech (Bo tu mieszkam) i Holandii (Bo tam pracuję). Polacy są wszędzie i to całkiem sporo nas jest. Nie powiem, bo czasem miło jest kogoś poznać i słyszeć ojczysty język, ale większości przypadków to uszy więdną. Już takie kwiatki słyszałem, że chyba zacznę je wreszcie spisywać… przekleństwa to nasz znak charakterystyczny, a do najlepszych zadań należy wytłumaczenie pracującym z Tobą obcokrajowcą, co znaczy słowo „kurwa”, bo Wy Polacy wciąż go używacie :/
Pamiętam jak w Londynie, pod pałacem Buckingham usłyszałam kiedyś taką wiązankę po polsku, że aż było mi wstyd. Tutaj jeszcze mi się nie zdarzyło, ale kto wie 😉